Problem z badaniem zjawisk paranormalnych

od admin
0 komentarz

Sporej części z nas przynajmniej raz w życiu przydarzyło się coś dziwnego i trudnego do wytłumaczenia. Niekiedy te zdarzenia są subtelne, coś o czym myślimy: „na pewno mi się przewidziało”. Czasem jednak przybierają wyraźną i przerażającą formę. Samoistnie przesuwające się przedmioty w domu, ciemna postać w rogu pokoju, obiekty na niebie przeczące prawom fizyki, prorocze sny, dziwne stworzenie na skraju lasu. Coś, co sprawia, że zaczynamy kwestionować rzeczywistość taką jaką znamy. Te przeżycia mogą odcisnąć piętno na naszych umysłach, a wtedy często jedyne co nam pozostaje to wyparcie. Lepiej nie mówić o tym nikomu, jeszcze wezmą mnie za wariata, a tak poza tym tego nie było. Coś czego nie ma, nie może istnieć.

Zjawiska paranormalne

Zjawiska paranormalne. Już samo to sformułowanie może wywołać uczucie zażenowania. No bo kto normalny interesuje się czymś paranormalnym? Tak to już jest, że wszystko co wykracza poza ramy poznanego świata, traktowane jest z góry za niedorzeczne i nieprawdziwe. Cóż jednak takiego niedorzecznego w czystej, naturalnej chęci poznania czegoś, czego wcześniej nie widzieliśmy?

Ciekawość to część ludzkiej natury, to ona jest motorem napędowym naszego rozwoju. Może się wydawać, że odkryliśmy praktycznie wszystko i nic nas już nie zaskoczy. Jednakże podobnie myśleli ludzie XVI-go wieku, wierząc, że Ziemia jest centrum naszego Wszechświata, albo naukowcy na przełomie XIX i XX wieku pewni tego, że fizyka Newtona wyjaśnia praktycznie wszystkie oddziaływania w przyrodzie. Niestety nagle wyskoczył Einstein i rozpieprzył to przekonanie swoją teorią względności.

Nasze czasy nie są wyjątkowe. Patrzymy w przeszłość z wyższością, wiedząc o tym, o czym oni nie wiedzieli, ale przyszłość będzie postrzegać nas, jako zacofanych, błądzących w ciemnościach głupców.

Sceptycym

Sceptycyzm to wątpienie, krytyczne spojrzenie na konkretne zagadnienie, brak wiary. Sceptycy opierają się na faktach, dowodach, które jednoznacznie wskazują, że coś jest, albo czegoś nie ma. Wiara to pojęcie, które nie powinno istnieć dla sceptyka. Czy to złe podejście? Absolutnie nie. Wierząc w coś, przestajemy poszukiwać prawdy, po prostu zakładamy, że jest ona taka, jak nam się wydaje, że jest. Jednakże sceptycyzm mylony jest często z ignorancją połączoną z arogancją, kombinacją bardzo ograniczającą ciekawość naukową.

Ciekawość, bez której nie zaszlibyśmy jako ludzkość tu, gdzie jesteśmy dzisiaj. Nie ma nic złego w zwątpieniu, ale jeśli zwątpienie zostaje zastąpione pewnością, niezależnie czy jest to pewność istnienia lub nieistnienia czegoś, rodzi się stagnacja. Ciekawość jest motorem postępu, niepoparta wiedzą pewność jest jego hamulcem. Ta pewność z czasem może przerodzić się w coś znacznie gorszego, zaprzeczenie rzeczywistości takiej jaka jest, tylko dlatego, ponieważ wydaje się być sprzeczna z naszą „sceptyczną” wizją świata.

Niesamowity James Randi

Dobrym przykładem nadmiernego sceptycyzmu jest James Randi, znany jako „Niesamowity Randi”. Były magik, którego głównym celem na emeryturze stało się demaskowanie oszustów podających się za wszelkiego rodzaju media, jasnowidzów, telepatów itp. I chwała mu za to. Wykonał kawał dobrej roboty. Zdecydowanie wszyscy szarlatani, którzy próbują dorobić się na ściemnianiu i trzepaniu mamony na ludzkiej naiwności, powinni smażyć sie w piekle. Jednakże Randi był aż nadto sceptyczny. Jak pisze w jednym ze swoich artykułów Rebecca Watson, jego dobra znajoma:

Pomimo wysiłków skorygowania własnych uprzedzeń w swoich dochodzeniach, był zagorzałym niewierzącym praktycznie we wszystko. Na początku wątpił nawet w zmiany klimatyczne, i trzeba było włożyć wiele wysiłku by przekonać go do tego.

zjawiska paranormalne i James Randi
Niesamowity James Randi

Randi był po prostu do wszystkiego uprzedzony. Poprzez swoją arogancję i prześmiewczy stosunek do wszelkiej maści zjawisk paranormalnych zatracił ciekawość. Z góry założył, że coś takiego nie istnieje, buńczucznie wyzywał wszelkich samozwańczych uzdrowicieli i telepatów na swoje jedno milionowe wyzwanie. Oferował w nim milion dolarów za udowodnienie w sposób naukowy, że zjawiska paranormalne istnieją. Przez swój nadzwyczajny sceptycyzm popełniał błędy, świadomie bądź nieświadomie, na przykład podczas krytyki wyginacza łyżek, Uri Gellera w swojej książce pt. The Magic of Uri Geller (Magia Uri’ego Gellera). Błędy te zostały mu wytkniete przez profesora fizyki Dr Hal Puthoff’a, który brał czynny udział podczas Projektu Stargate.

Randy w swojej książce często naginał fakty, przeinaczał je tak, by dopasować wszystko do swojej teorii i założenia, że Uri Geller jest szarlatanem. Być może i jest, na ten temat istnieje wiele kontrowersji. Natomiast celowe naginanie rzeczywistości do własnych teorii, nie różni się niczym od okłamywania ludzi, że widzi się przyszłość.

Szalony Pan A.

Pan A. niegdyś głosił popieprzone teorie na temat naszego Wszechświata i rzeczywistości. Sprzeczne, jak przypuszczano, z ówczesną wiedzą naukową, przez co oczywiście był obiektem krytyki ze strony ogromnej rzeszy naukowców. Jego dziwne teorie, rodem z dobrej lektury science fiction były bagatelizowane, nie zyskiwały ani zainteresowania, ani poparcia. Sceptyczne stanowisko grona szanownych naukowców nie zniweczyło jednak jego pracy. Był ciekawy. Drążył, badał, sprawdzał swoją teorię, która ostatecznie zdruzgotała „sceptycyzm” zatwardziałych naukowców i stała się jedną z najważniejszych teorii w dziejach ludzkości – Ogólną teorią względności, której twórcą jest oczywiście Albert Einstein.

Co ciekawe, teoria Einsteina wzbudziła tak wiele kontrowersji, że środowisko naukowe postanowiło zemścić się na naszym szaleńcu tworząc publikację pod tytułem Stu autorów przeciwko Einsteinowi, mającą obalić jego herezje na temat względności wszystkiego. Odpowiedź Einsteina była bardzo prosta, a zarazem zawierała całą definicię metodologii naukowej.

Gdyby moja teoria była błędna, wystarczyłby jeden

Czarna dziura
Kadr z filmu „Interstellar” w reż. Christopher Nolana, przedstawiający czarną dziurę.

Kosmiczne zaburzenia w szpitalu

Za gorączkę połogową odpowiadają zaburzenia kosmiczne i atmosferyczne w szpitalach. Tak, dokładnie tak sądzono jeszcze w XIX wieku. Nic nie zrobisz, co szósta położnica idzie do piachu, na kosmos nie poradzisz. Oczywiście, nikomu nawet do głowy nie wpadło, że przyczyną może być niemycie rąk… po sekcji zwłok.

Studenci medycyny i lekarze zaraz po grzebaniu w trupach, biegli na salę porodową i wkładali swoje brudne, śmierdzące łapska w waginę kobiety. Dopiero dr Ignaz Philipp Sammelweis wpadł na ten wspaniały pomysł, by dezynfekować ręce. Wpadł na to, zaraz po tym, gdy jego dobry przyjaciel zmarł w wyniku infekcji spowodowanej zacięciem skalpelem podczas sekcji zwłok. Oczywiście jego dziwaczny pomysł mycia rąk, nie spotkał się z dużym entuzjazmem ze strony kolegów. Przecież to jakieś durne, nowobogackie wymysły. Powtarzam, to było w XIX wieku. Jak zapewne się domyślacie, Sammelweis, olaboga, miał rację.

Ignaz Philipp Sammelweis

Takich przykładów w historii ludzkości jest wiele. Galileusz i jego herezje na temat heliocentryzmu, za które został skazany na dożywocie w lochach, Charles Darwin, którego dziwne teorie na temat ewolucji spotkały się z ostrą krytyką środowiska naukowców, czy chociażby nasz Ignacy Łukasiewicz i jego dziwne pomysły na wykorzystanie ropy naftowej, która przecież do niczego nie może być przydatna, prawda?

Ignorancja, arogancja, pseudo sceptyczne podejście, brak ciekawości, stagnacja. Jak było kiedyś, tak jest i teraz. To co kiedyś było magią, dzisiaj jest nauką, historia lubi się powtarzać.

Zjawiska paranormalne kiedyś

Dzisiaj wiemy w jaki sposób powstają wyładowania atomosferyczne w postaci piorunów. Kiedyś uznawaliśmy to za coś nadnaturalnego, ingerencję boską w naszą rzeczywistość, zjawiska paranormalne.

Komety, meteory, tornada, huragany i inne zjawiska astronomiczne oraz atmosferyczne były uznawane za działanie sił boskich lub demonicznych. Kiedyś właściwości magnetyczne uważane były za magiczne, a magnesów używano w praktykach ezoterycznych.

Nie wiedzieliśmy w jaki sposób badać te fenomeny, nie posiadaliśmy do tego odpowiednich instrumentów. Dlatego dopiero po ich wynalezieniu i opracowaniu metodologii, mogliśmy rzucić na nie światło nauki, a to co paranormalne, stało się normalne.

Metoda naukowa i brak chęci

No dobrze, ale przecież kiedyś było kiedyś, możemy powiedzieć, że nauka idzie cały czas do przodu. Sposoby badania świata ewoluowały, są bardziej precyzyjne, doskonałe, wykorzystujące najnowsze osiągnięcia technologii. Jednakże ten rozwój jest warunkowany pewnymi regułami.

Ciekawość jest jedną z sił napędowych, natomiast nie można być ciekawym wszystkiego. Naukowcy więc inwestują swój czas w coś, co można badać za pomocą metody naukowej. Zakłada ona, że jedynymi aspektami, które mają jakąkolwiek wartość pod kątem nauki są zjawiska, poddające się obserwacji, które można badać i testować, najlepiej w warunkach laboratoryjnych.

Czarna magia

Nie można tego zrobić ze zjawiskami subtelnymi, występującymi sporadycznie i w niekontrolowanych warunkach. Właśnie dlatego w zdecydowanie większej mierze, naukowcy nie poświęcają swojego czasu na zjawiska paranormalne.

Nie można ich badać w warunkach labolatoryjnych, nie wywołamy wilkołaka z lasu (oh, czyżby?), nie sprowadzimy siłą umysłu UFO, nie można czekać aż łożko zacznie samoistnie się przesuwać.

Badania naukowe muszą mieć uzasadnienie, często są bardzo kosztowne. Nikt nie chce inwestować swojego czasu i pieniędzy w coś, czego nie można rzetelnie przetestować. W coś, co może w ogóle nie istnieć.

Do tego dochodzi reputacja. Jeżeli jakikolwiek naukowiec postanawia poświęcić swoje życie obserwacji i zgłębianiu zjawisk paranormalnych, musi liczyć się ze społecznym ostracyzmem, a co za tym idzie, brakiem sponsorów, ciężką drogą kariery, brakiem ofert pracy, musi po prostu radzić sobie sam. Dlatego, pomimo iż udowodnienie, że takie zjawiska paranormalne rzeczywiście występują, mogłoby wiązać się z przełomowym odkryciem i światową sławą, większość naukowców ze zrozumiałych powodów stroni od drążenia tematu, lub wręcz go neguje, patrząc z politowaniem i szyderczym uśmiechem na kogokolwiek kto próbuje wygłaszać paranormalne herezje.

Badacze zjawisk paranormalnych

Pomimo naszych obecnych ograniczeń badawczych i braku szczególnych chęci środowiska naukowego do zgłębiania zjawisk paranormalnych, chcielibyśmy by świat duchowy istniał, by ten nasz poznany świat skrywał w sobie jakieś tajemnice. Tajemnice, które czasem uchylają rąbka, by pokazać jakiemuś szczęściarzowi (lub nieszczęśnikowi) coś, co jest zakryte przed większością. Tu właśnie wkraczają ze swoją pomocną dłonią wszelkiej maści niekwalifikowani badacze.

Kiedy ktoś żyje w szambie, nie czuje jego smrodu

Badacze badają, ale ich wnioski są często bardzo mylne, naciągane do swoich własnych teorii. Stosują cherry picking, przeinaczają fakty, i wybierają tylko te informacje, które są spójne z ich założeniami. Brak odpowiedniej wiedzy i metodologii badawczej powoduje rozkwit niesamowitych idei, a także wrzucanie do jednego wora zjawisk rzeczywiście trudnych do wytłumaczenia z tymi, które może i są niezwykłe, ale jednak nie paranormalne. Dorzućmy do tego pragnienie rozgłosu oraz chęć zarobienia nieco grosza i mamy wybuchową mieszankę, która do niczego odkrywczego ludzkość nie zaprowadzi.

Badaczami zostają często osoby, które pragną poczuć się wyjątkowo, odkrywcy wiedzy tajemnej, niedostępnej dla większości społeczeństwa. W swoich „badaniach” kierują się osobistymi pobudkami, grzęzną w bagnie własnych, naciąganych teorii, nie odkrywając przy tym rzeczywistości, a dopasowując ją do własnego widzimisię. Brak kompetencji i wiedzy to kropka nad i.

Badacz zjawisk paranormalnych

Po pewnym czasie przekraczają granicę, za którą już nie ma powrotu, muszą iść dalej. Nie mogą po prostu przekreślić swojego dorobku i przyznać rację, że się mylili, tym bardziej, jeśli wcześniej byli obiektem drwin. Brną więc coraz głębiej w swoje szaleństwo, które z badaniem ma coraz mniej wspólnego. Muszą odkrywać. Co z takiego badacza zostaje, gdy niczego nie odkrywa? Zwykły człowiek, a nim na pewno nie chcą zostać. Naginają więc rzeczywistość, ba, często ją fałszują, co więcej nie każdy robi to świadomie. Mogą wierzyć, że to co mówią jest prawdą, a to małe kłamstewko? Ten dorobiony duch w photoshopie za drzewem? No przecież to nie ma znaczenia, i tak wiadomo że on tam był. Tylko no, nie udało się go sfotografować tym razem.

Błąd konfirmacji a zjawiska paranormalne

Zwłaszcza ostatnimi czasy, nastąpił boom tego rodzaju fotografii, filmików, które są bardzo łatwe do wyjaśnienia, ale nasi „badacze” od razu snują hipotezy paranormalne, nie stosując brzytwy Ockhama. Orby, to na pewno dusze zmarłych, nie żaden paproch na obiektywie kamery. Proste. To zjawisko znane jest jako błąd konfirmacji. Człowiekowi wydaje się, że odkrył Atlantydę, gdy tak naprawdę zobaczył cyrk w Radomiu.

Oczywiście, nie chcę wrzucać wszystkich do jednego wora. Nie każdy badacz jest taki, ale to podejście jest bardzo powszechne w tym uniwersum zjawisk paranormalnych. Sam byłem tego świadkiem, podczas moich studiów psychotroniki (tak, takie studia istnieją), gdzie 90 procent studentów nie zadawała pytań, a po prostu ślepo wierzyła.

Tacy ludzie niestety gubią się w swojej facynacji i usilnej chęci udowodnienia, że znają prawdę, kiedy powinni dochodzić do prawdy takiej jaka jest. Nieistotne czy wskutek dochodzenia dowiedliby, że duchy istnieją czy też nie. Ważna jest Prawda, a nie ich prawda.

Celowo pomijam tutaj aspekt zwykłych oszustów, których jest na pęczki, ale nie chcę mi się nawet poruszać ich wątku, każdy raczej zdaje sobie dobrze z tego sprawę.

„I want to believe”

Dopiero nie tak dawno zrozumiałem słowa widniejące na plakacie w biurze Foxa Muldera, głównego bohatera serii The X Files. „I want to believe”.

Fox chciałby uwierzyć, ale nie może, ponieważ wiara jest zaprzeczeniem odkrywania. Jeśli wierzysz, zakładasz, że coś istnieje, nie mając ku temu dowodów. Wiara jest komfortowa, daje spokój umysłu, jednakże to jak wybranie niebieskiej pastylki z filmu Matrix, zamykasz oczy i żyjesz w iluzji.

Z archiwum X

Mulder poświęcił swoje życie szukając dowodów na istnienie zjawisk paranormalnych. Był traktowany przez kolegów po fachu jak świr, zyskał przydomek „spooky Mulder” (straszny Mulder), a jego praca była bagatelizowana. Pomimo tego, nie dawał za wygraną. Nie mógł po prostu wierzyć, musiał wiedzieć. Jego postawa podczas badania tego typu zjawisk jest wzorowa. Gromadził dowody, drążył, sprawdzał, szukał, był ciekawy i obiektywny. Nie skreślał czegoś tylko dlatego, ponieważ brzmi absurdalnie. Istnienie czarnych dziur również jest absurdalne, a jednak istnieją. Koncepcja Wielkiego Wybuchu jest wręcz nie do uwierzenia, a jednak wszystko wskazuje na to, że tak właśnie było. Nie mówiąc już o całej fizyce kwantowej. To są dopiero mocno pochrzanione sprawy.

To, że coś brzmi niedorzecznie, nie znaczy, że nie jest prawdziwe. Potępianie czegoś tylko z tego jednego powodu, nie mając żadnej wiedzy, nie przeprowadzając dochodzenia, to właśnie ten pseudo sceptycyzm, którym często niestety kierują się także poważani naukowcy. Mulder chciał wierzyć, ale by wierzyć, musiał mieć ku temu dowody.

Instytucje badające zjawiska paranormalne

Pomimo ostracyzmu ze strony środowiska naukowego, istnieją instytucje zajmujące się tematyką zjawisk paranormalnych na poważnie. Często zrzeszają naukowców z różnych dziedzin, którzy ryzykykują swoje dobre imię, próbując odkryć to co zakryte, spoglądając tam, gdzie reszta śmietanki naukowej nie chce nawet splunąć.

Institute of Noetic Sciences (IONS), Rhine Research Center, Parapsychological Association to tylko niektóre, bardziej znane instytucje zajmujące się zgłębianiem zjawisk uznawanych w dzisiejszych czasach za paranormalne. Nawet niektóre renomowane uniwersytety posiadają jednostki badające zjawiska paranormalne w tak bardzo naukowy sposób, jak to tylko możliwe. Tutaj dobrym przykładem jest Koestler Parapsychology Unit w Edynburgu, czy Laboratory for Advances in Consciousness and Health na Uniwersytecie w Arizonie.

Instytut parapsychologii Duka i zjawiska paranormalne
Duke Parapsychology Lab, to tutaj J. B. Rhine rozpoczynał swoje badania

Oczywiście wyniki badań tych instytucji, często konstrowersyjne, o wysokim stopniu niezwykłości, są podważane przez środowisko naukowe. Zarzuty dotyczą nieprawidłowo przeprowadzonego badania, fałszowania wyników, braku powtarzalności. Często badań nie można przeprowadzić w laboratoryjnych warunkach, co jest również zrozumiałe, biorąc pod uwagę wysoki stopień subtelności tego rodzaju zjawisk.

Dr Gary Schwartz i eksperymenty z życiem po śmierci

Gary Schwartz przez całe swoje życie wygłaszał niezwykłe twierdzenia i przedstawił na ich poparcie niezwykłe dowody.

dr Erwin Laszlo

Gary Schwartz ukończył doktorat na Harwardzie, jest profesorem psychologii, psychiatrii, neurologii i chirurgii na Uniwersytetcie w Arizonie. Jest również dyrektorem Laboratorium Rozwoju Świadomości i Zdrowia oraz programu VERITAS, którego celem było udowodnienie istnienia życia po śmierci. W swojej książce Afterlife Experiments przedstawia wyniki eksperymentów z udziałem medium, które mają dowodzić tego, że nasza świadomość istnieje po śmierci ciała. Eksperymenty zostały przeprowadzane przy pomocy różnych metodologii i na przestrzeni kilku lat. Wyniki są co najmniej interesujące.

Reinkarnacja

Badania dotyczyły kontaktu pozazmysłowego ze świadomościami osób zmarłych. Wybrano kilka osób zweryfikowanych wcześniej jako jednostki posiadające zdolności mediumiczne, oraz osoby, które doświadczyły śmierci swoich bliskich w stosunkowo nieodległym czasie, tzw. sitterów (z ang. to sit – siedzieć). Żadna z osób poddanych eksperymentom nie znała pozostałych uczestników. Osoby mediumiczne zostały oddzielone od sitterów tak, by wyeliminować prawdopodobieństwo tzw. zimnego odczytu. W eksperymencie brała również udział grupa kontrolna, by porównać wyniki odczytów mediów z osobami, które nie posiadały zdoloności mediumicznych.

Trafność informacji przekazywanych przez osoby mediumiczne odnośnie zmarłych wynosiła średnio 70-90%. W przypadku grupy kontrolnej, maksymalnie 36%. Taki wynik zadziwił nawet sceptyków, co poskutkowało zdecydowaną krytyką.

Dr Schwartz obecnie pracuje nad urządzeniem, które nazwał „soulphone” (telefon duszy), które miałoby umożliwiać komunikowanie się ze zmarłymi. Inwencja ta ma być efektem zadowalających wyników eksperymentów związnych z detekcją duszy zmarłych ludzi. Ciekawe, prawda?

Projekt Stargate

Czy widzieliście film pt. „Człowiek, który gapił się w kozy”? Główny bohater – Lyn Cassady (George Cloney) opowiada w nim dziwną historię o tajnym, wojskowym eksperymencie dotyczącym widzenia na odległość (Remote Viewing). Jeśli nie spotkaliście się z tym pojęciem wcześniej, to rodzaj ESP, postrzegania pozazmysłowego, polegającego na widzeniu, odczuwaniu odległych lub ukrytych rzeczy, miejsc, osób lub zdarzeń za pomocą umysłu z wyłączeniem standardowej percepcji.

Osoby posiadające ten dar mogą na przykład zobaczyć co w tym momencie porabia twój wujek na Filipinach, lub gdzie przebywa poszukiwany od długiego czasu terrorysta. Wartość takiej umiejętności dla potrzeb służb wywiadowczych, jak można się domyśleć, jest wysoka.

Człowiek, który gapił się w kozy

Właśnie dlatego w 1978 roku powstał Projekt Stargate z inicjatywy Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA). George Clooney opowiada historię, luźno opartą właśnie na Projekcie Stargate. Projekt był nadzorowany przez pracowników CIA oraz naukowców. Czy okazał się sukcesem? Oficjalnie, nie. Został zamknięty i odtajniony w roku 1995 wraz z raportem wydanym przez CIA, który jasno mówi, że nigdy nie udało się wykorzystać zdalnego postrzegania w celach militarnych. To znaczy, że wyniki eksperymentów były niejasne, informacje przekazywane przez badanych (widzących) nie były na tyle precyzyjne by miały jakąkolwiek wartość dla CIA czy wojska.

Niemniej jednak, nie znaczy to, że nie odniesiono żadnych sukcesów. Joseph McMoneagle, były oficer wojskowy, który rzekomo od dziecka wykazywał zdolności parapsychiczne, w 1978 roku, w ramach Projektu Stargate ujawnił ukrytą wojskową bazę radziecką, z dużą dokładnością opisał nowy, rosyjski okręt podwodny Tajfun, a także pomógł w lokalizacji uprowadzonego generała Jamesa Doziera, nie dysponując przy tym żadnymi informacjami. Wszystkiego tego dokonał przy pomocy zdalnego widzenia.

CIA udowadnia, że można widzieć przez ścianę

W latach 90tych CIA przeprowadziło ponad 1500 prób na 21 osobach twierdzących, że posiadają zdolności postrzegania pozazmysłowego. Testy dotyczyły widzenia obiektów przez ścianę, w ziemi oraz telepatii. Zastosowano metodologię wykluczającą jakąkolwiek próbę oszustwa czy możliwości zafałszowania wyników pomiarów. Oprócz samych badanych, testowano także grupę kontrolną składającą się z 14 osób różnej płci.

Eksperyment z widzeniem przez ścianę był bardzo prosty. Badany siedział po jednej stronie ściany, po drugiej znajdowało się kilka przedmiotów, które badany miał przy pomocy swoich nadnaturalnych zdolności zobaczyć i spisać na kartce.

Grupa kontrolna osiągnęła średnio wynik zgodny ze statystyką, w granicach 20% trafności. Grupa osób rzekomo posiadających zdolności ESP w większości również osiągnęła podobny wynik. Poza trzema wyjątkami: Wang Haiyen (41,7%), Zhao Li (51%) oraz Zhao Ying (79,4%).

Badanie przeprowadzono ponownie po dwóch latach. Tym razem trafność Zhao Ying wynosiła 82,5%, z czego pewnego poranka 1999 roku na 60 przeprowadzonych prób, wyniosła 100%. Oficjalny raport CIA mówi jednoznacznie, że Ying w jakimś stopniu posiadła zdolność widzenia na odległość.

Również badanie zdolności telepatycznych tych uczestników, przyniosło wyniki przewyższające wyniki grupy kontrolnej.

Karty Zenera i Instytut Rhine

Instytut Rhinea jest jedną z najstarszych i najbardziej poważanych instytucji zgłębiających tematykę zjawisk paranormalnych. Jego historia sięga roku 1930, kiedy to Joseph Banks Rhine rozpoczął swoje badania na Duke University w Północnej Karolinie.

Doktor botaniki, zafascynowany zjawiskami nadnaturalnymi, ale zirytowany brakiem dostatecznych dowodów, tak jak Fox Mulder, nie chciał tylko wierzyć. Miał dość pseudonaukowego bajania, żądał dowodów. Dlatego postanowił dodać szczypty nauki do spirytystyczno-paranormalnej zupy.

Joseph Banks Rhine zgłębia zjawiska paranormalne
Joseph Banks Rhine

Jedna z serii eksperymentów przeprowadzonych w 1931 roku opierała się na kartach Zenera. Karty Zenera służą do przeprowadzania badań nad percepcją pozazmysłową. Każda karta zawiera jeden z pięciu symboli: kółko, krzyżyk, kwadrat, fala i gwiazda. Uczestnicy badania mają za zadanie przeczuć symbole, wcześniej przetasowanej talii kart. Jedno rozdanie może składać się z 25, 50 i większej ilości kart. Instytut Rhinea, zarówno w latach 30tych jak i w późniejszym okresie, otrzymywał bardzo zadowalające wyniki tego ekspresymentu.

Karty Zenera i zjawiska paranormalne

Dla przykładu, jeden z uczestników badania, Hubert Pearce, wykazywał wyjątkowe zdolności pozazmysłowego rozponawania kart. Na 15 000 przeprowadoznych prób, średnia trafień wynosiła 9 na 25. Wydaje się mało prawda? 79% ludzi odgaduje według statystyki od 3 do 7 kart podczas jednej sesji z 25 kartami. Szansa trafienia 8 kart wynosi 10,9%, szansa trafienia 15 kart wynosi 1 do 90 000. Hubert miał średnią 9 na 25, w tym bardzo wiele prób gdy trafiał 10-15 kart w ciągu jednego rozdania. Dla przykładu, sam zrobiłem sobie podobny test, oczywiście nie na 15 000 prób, a na kilkanaście. Moja średnia wynosiła 3.

Jeśli macie ochotę, możecie sami sprawdzić swoje zdolności ESP tutaj.

Rhine rzekomo otrzymywał wyniki trafień 25 z 25 kart, natomiast nie udało mi się dotrzeć do konkretnych informacji na ten temat. Jednakże, tego typu eksperymenty, według Rhinea, jak również innych badaczy zjawisk paranormalnych, jednoznacznie dowodzą, że coś jest na rzeczy.

Problem w tym, że jak na razie nikomu nie udało się dowieść co konkretnie, dlaczego i w jaki sposób można to kontrolować. Właśnie z tych powodów, wojsko straciło zainteresowanie dalszym zgłębianiem tematu. Chociaż, być może wcale nie staciło?

Studium Pschotroniki im. Juliana Ochorowicza w Krakowie

W Polsce również mamy, a raczej mieliśmy dosyć poważną instytucję próbującą zgłębiać zjawiska paranormalne – Studium Psychotroniki im. Juliana Ochorowicza w Krakowie, do której, tak się składa, że swego czasu uczęszczałem. Mogłem więc naocznie zobaczyć jak wygląda tok nauczania wszelkiej maści nawiedzonych szarlatanów.

Zamek Królewski w Krakowie

Psychotronika to w skrócie dziedzina zajmująca się badaniem zjawisk nadnaturalnych, głównie, postrzeganiem pozazmysłowym. To właśnie stanowiło główny nurt nauczania w studium psychotroniki. Tarot, telekineza, prekognicja, geomancja, numerologia, astrologia, radiestezja, czy jedna z moich ulubionych, demonologia. Każdy przedmiot miał swojego nauczyciela, a zajęcia składały się z wykładów oraz zajęć praktycznych, często bardzo interesujących. Tutaj właśnie byłem świadkiem kilku niecodziennych i zastanawiających sytuacji.

Eksperyment z dermooptyką

Na stole położyliśmy kartki z różnymi symbolami, krzyżem, sfastyką, figurami geometrycznymi. Niektóre były dosyć wyszukane. Kartki zostały przykryte szklaną płytą, po to, by nie można było wyczuć dotykiem faktury powierzchni kartek. Dobralilśmy się w pary. Jedna osoba miała związane oczy, a druga przesuwała rękę partnera nad konkretnym symbolem znajdującym się pod płytą ze szkła.

Dermooptyka jako zjawisko paranormalne

Osoba badana, miała za zadanie ze związanymi oczami opisać co znajduje się pod jej dłonią. Moja partnerka była chyba jedną z najbardziej sceptycznych osób, w tym całym dziwnym studenckim gronie. I to właśnie ona, dziwnym trafem, rozpoznawała symbole z niesamowitą dokładnością. Byłem totalnie zaskoczony tym co widzę. Nie mówiąc już o tym, że gdy rozpoznawaliśmy kolory, również w ten sam sposób, jej trafność wynosiła 100%. Dla porównania moja trafność kolorów wynosiła 50%, natomiast w przypadku symboli, 0%.

Innym przykładem, był instrument skonstruowany przez jednego z wykładowców, nawiasem mówiąc profesora, niestety nie pamiętam już nazwiska. W każdym razie, oprócz wykładania w stiudium, pracował dla uniwersytetu AGH w Krakowie. Instrument miał za zadanie intensyfikować prekognicję, co rzeczywiście się stało, a przynajmniej jeden z uczestników badania z dużą dokładnością opisał miejsce, w którym znajdowała się obecnie nieznajoma jej osoba. Z tego co pamiętam, był to przyjaciel prowadzącego.

Wielkie nadzieje zadeptane przez stado głupców

Studium było prowadzone przez Ryszarda Gąsierkiewicza, człowieka niezwykle inteligentnego. Pomimo swoich zainteresowań, mocno stąpającego po ziemi, którego celem było propagowanie oraz badanie zjawisk paranormalnych w jak najbardziej naukowy sposób. Chciał zrzeszyć i kształcić ludzi, którzy pragneli tego samego. Ludzi o otwartych umysłach.

Jednakże, o czym się również przekonałem, ściągnął mieszankę nawiedzonych i łatwowiernych osób, które jedynie potwierdzały stereotyp szurniętych, odklejonych ezoteryków. Osób, które bujały głową w chumarch, odprowadzały dusze zmarłych, były wybitnymi uzdrowicielami, jednym zdaniem, banda oszołomów. Między innymi dlatego, postanowił zamknąć to wszystko w cholerę. Jak sam pisze na głównej stronie internetowej studium:

Biorąc pod uwagę niebywałe zagęszczenie na metr kwadratowy osób szerzących wiedzę w przedmiotach „alternatywnych”:

  • dysponujących możliwościami masowego uzdrawiania i wskrzeszania z martwych,
  • likwidujących wszelkie zagrożenia cywilizacyjne (w tym oczywiście pandemie aktualne i przyszłe),
  • przewidujących każdą możliwą przyszłość i przyciągających wszelką obfitość w miejsce niedoborów,
  • trzymających stwórcy świecę przy stwarzaniu światów oraz zajętych doradzaniem mu w temacie już istniejących,

By nie mnożyć bytów, postanowiłem studium, stworzone z Lechem Emfazym Stefańskim, zawiesić do odwołania.

Po następnym potopie, gdy rzesze nawiedzonych, oświeconych i duchowo rozwinietych, zabiorą na swe gwiezdne pokłady reptilianie (a tych co się spóźnią przygarną plejadanie) – wznowimy działalność, nie wiem wszakże, czy stanie się to w tym, czy następnym wcieleniu.

Wszystkim, których miałem zaszczy spotkać na dotychczasowej drodze, wykładowcom, słuchaczom i przyjaciołom, serdecznie dziękuję.

Ryszard Gąsierkiewicz

Nic dodać, nic ująć. Panie Ryszardzie, jeśli Pan to kiedykolwiek przeczyta, byłem jednym z tych studentów, którzy odeszli z tych samych powodów, z których Pan zamknął swoją szkołę.

Pomimo tej całej szarlatanerii, jest mi przykro, że studium skończyło w ten sposób. Ukłon w stronę wykładowców takich jak Jarosław Gronert – żołnierz, astrolog, Flavio Anusz, który zmienił moje podejście do tarota, a słowa „należy mieć chłodny umysł naukowca” zapamiętam do końca życia, Leszek Matela i jego ogromna wiedza z zakresu ziołolecznictwa i hipnozy oraz Jerzy Prokopiuk, wybitny myśliciel, demonolog, ezoteryk, gnostyk. Pana Jerzego trudno zapominieć, z umiłowaniem uczęszczałem na jego zajęcia z kabały, demonologii i szeroko pojętej ezoteryki.

Niestety to wszystko nie wytrzymało pod naporem pseudo entuzjastów psychotroniki, którymi kierowało własne, napompowane ego, a nie ciekawość i chęć zgłębiana tego co zakryte.

Julian Ochorowicz, ideoplastia i jego eksperymenty z medium

Zjawiska paranormalne i Julian Ochorowicz
Julian Ochorowicz, fot. J. Mieczkowski

Julian Ochorowicz, patron wspomnianego wyżej studium psychotroniki, był wybitnym wynalazcą, poetą, filozofem oraz psychologiem. Jednakże jego zainteresowania wykraczały znacznie poza ramy ówczesnej nauki. Prowadził badania z zakresu mediumizmu, telekinezy, telepatii oraz hipnozy. Jest twórcą hipotezy ideoplastii. Zakłada ona, że niektóre osoby mediumiczne, podczas transu mogą materializować swoje myśli w świecie fizycznym, w formie dźwięku, obrazu czy nawet odrębnego bytu. Co ciekawe, podobne zjawisko zostało opisane znacznie wcześniej, w tekstach starożytnych ksiąg buddyjskich. Tam, manifestacja wyobrażenia nosi nazwę tulpa – myśl manifestująca się materialnie w świecie fizycznym.

W swojej swojej willi, którą nazwał Ochorowiczówką, prowadził badania z zakresu mediumizmu wraz z wybitnym medium, Stanisławą Tomczyk.

To właśnie tam, podczas transu hipnotycznego, Stanisława miała przesuwać przedmioty siłą umysłu, unosić je w powietrze, czy zatrzymywać zegary. Twierdziła, że jest naczyniem jakiegoś bytu, który nie jest duchem zmarłej osoby. Swoje zdolności demonstrowała publicznie, np 30 października 1909 roku dokonała lewitacji dzwonka w Muzeum Przemysłowym w Warszawie, w obecności komisji naukowców.

Stanisława Tomczykówna - lewitacja dzwonka
Stanisława Tomczykówna, lewitacja dzwonka, 30 października 1909 r. Muzeum Przemysłowe w Warszawie, zdjęcie wykonane przy świetle magnezjowym

Środowisko naukowe podejrzewało, że Pani Stanisława jest zwykłą oszutką, która stosuje różne triki, np używając cienkiej nitki, lub włosa do utrzymywania przedmiotów w powietrzu. Jednakże Ochorowicz głęboko wierzył w jej paranormalne umiejętności, niejednokrotnie je dokumentując na fotografii.

A co z tym całym UFO?

Na temat UFO nie będę się tutaj rozpisywał, jednakże tematyka UFO, niezidentyfikowanych obiektów latających, również wpisuje się w zjawiska paranormalne, bardzo często przeczące prawom fizyki. To temat, który dokładniej opisałem w artykule „UFO pod lupą naukowca”. Warto zaznaczyć, że zarówno w przeszłości (Projekt Blue Book) jak i obecnie (program Pentagonu) istniały i istnieją naukowe oraz rządowe jednostki wnikliwie badające ten temat. Rząd pompuję kasę, tam gdzie widzi inwestycję, nie w jakieś baju baju naćpanych hipisów.

Doświadczenie zjawiska paranormalnego, a dowód naukowy

Załóżmy, że to właśnie Ciebie spotkało coś dziwnego i jednocześnie wyraźnego. Wieczorem podczas powrotu do domu, z pracy, zobaczyłeś na skraju lasu postać. Zatrzymałeś się by przyjrzeć się uważniej i spostrzegłeś, że ma trzy metry wzrostu, kopyta, kozie rogi i czerwone oczy. Wpatruje się w Ciebie i głębokim głosem mówi: „idź w swoją stronę”, po czym wydaje przerażający, gardłowy ryk. Uciekasz, wpadasz do domu i nie możesz uwierzyć w to co się właśnie stało. Widziałeś to coś i słyszałeś jak gada, bardzo wyraźnie. Ty wiesz, już wiesz, że to prawda. Trzymetrowy diabeł z rogami i kopytami chodzi po naszym świecie.

Wilkołak w lesie

Czy to doświadczenie jednak, jest dowodem pod kątem naukowym? Oczywiście, że nie. Możesz przysięgać, możesz poddać się badaniu na wariografie i przejść je pozytywnie. Możesz nawet to sfilmować. To nic nie znaczy w świetle nauki. Ty już wiesz, nauka wierzyć w to nie będzie. Jak z większością zjawisk paranormalnych, to doświadczenie było jednorazowe, niepowtarzalne, nie poddające się weryfikacji.

Myślę, że wielu z czytelników już wie. Przeżyło coś niezwykłego przynajmniej raz w swoim życiu, wyraźnego, co nie wpisuje się w ramy naszego poznanego świata.

Świat jest popieprzony, bądźmy dziećmi

Wspomniany wcześniej szaleniec Einstein, poprzez swoje dziwne, aczkolwiek prawdziwe i przełomowe odkrycia, otworzył nieco umysły w świecie zatwardziałej nauki. Dlatego wśród osób mniej lub bardziej zainteresowanych parapsychologią znalazły się takie nazwiska jak Thomas Edison, Sigmund Freud czy William James. To nie tylko ludzie nauki, ale również dzieci, które łakną poznawać, są ciekawe świata, jego dziwów. Nie zakładalli z góry, że coś nie istnieje, tylko dlatego, że było niesamowite.

Dzisiaj pomimo tego, że coraz częściej zjawiska paranormalne rozpatrywane są nieco poważniej, nadal ciągnie się za nimi stereotyp dziecinady i pseudonauki. To się nie zmieni, dopóki będą się tym zajmować badacze z folią aluminiową na łepetynie.

Źródła:

  1. STUDY OF SOME ESP TESTING METHODS AND THEIR VALIDITY, https://www.cia.gov/readingroom/docs/CIA-RDP96-00792R000300070001-7.pdf
  2. How James “the Amazing” Randi Hindered His Own Movement, https://slate.com/technology/2020/11/james-amazing-randi-skeptic-movement.html
  3. Hal Puthoff Responds to James Randi’s Book “The Magic of Uri Geller”, https://www.theblackvault.com/documentarchive/stargate-collection-hal-puthoff-responds-to-james-randis-book-the-magic-of-uri-geller/
  4. Oficialna strona Instytutu Rhinea, https://www.rhineonline.org/
  5. Laboratory for Advances in Consciousness and Health, https://lach.arizona.edu/
  6. Studium Psychotroniki im. Juliana ochorowicza w Krakowie, https://psychotronika.org/
  7. Strachy – widma, seanse spirytystyczne, Ludwik Szczepański, wyd. Cracovia, 1945 r.
  8. Clairvoyant Remote Viewing: The US Sponsored Psychic Spying, https://ciaotest.cc.columbia.edu/olj/sa/sa_jan02srm01.html

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.