Początek
Thomas Johannes Baptist Schwytzer – dezerter armii napoleońskiej był w drodze do swojego domu w Alzacji (Francja). W ucieczce towarzyszyli mu Rosjanie, również dezerterzy. Przechodząc przez Wittlich – wtedy wieś w południowych Niemczech, głodni żołnierze napotkali na swej drodze farmę i zdecydowali się zaspokoić tam swoje potrzeby. Zostali zauważeni przez farmera, którego zabijają wraz z synem z zimną krwią. Żona mężczyzny widząc ten ohydny postępek, w rozpaczy przeklnęła Schwytzera:
„Od teraz podczas każdej pełni księżyca, będziesz przemieniał się we wściekłego wilka!” – krzyczała w swej nienawiści. Schwytzer szybko skrócił cierpienia nieszczęsnej kobiety, roztrzaskując jej czaszkę. Tak oto Schwytzer przejdzie do historii jako wilkołak z Morbach.
Z biegiem czasu klątwa zaczęła dawać o sobie znać. Stopniowe zmiany w osobowości Schwytzera przemieniły go w bezwzględnego mordercę, pławiącego się w swoich własnych plugawych czynach. Jego towarzysze zszokowani tym co robił, opuścili go. Schwytzer samotnie udał się w głąb lasu, który stał się dla niego nowym domem.
Wkrótce w miejscowości ludzie opowiadali o wilku chodzącym jak człowiek, na dwóch nogach. Znajdywano ciała brutalnie zamordowanych ludzi oraz zwierząt. Pewnego razu Schwyzer obserwował piękną córkę miejscowego farmera – Elizabeth Beierle. Zapałał do niej zwierzęcą żądzą, napadł na nią i ją zgwałcił.
Dzień później, został zauważony przez mieszkańców wioski, kiedy szykował sobie posiłek nad ogniskiem. Wszczęli za nim pościg, który zakończył się niedaleko Wittlich. Wilkołak został otoczony, a żądni zemsty ludzie szybko się z nim rozprawili.
W miejscu jego pochówku została wybudowana kapliczka, w której zapalono świecę. Ogień świecy miał chronić mieszkańców przed powrotem wilkołaka.

Dziewięć miesięcy później Elizabeth Beierle urodziła syna, którego nazwała Martin. Dziecko nie odziedziczyło po swoim ojcu klątwy.
To legenda, która jest dobrze znana po dziś dzień w niektórych rejonach Niemczech.
Wilkołak z Morbach – klątwa
Wilkołak spoczywał w uśpieniu aż do roku 1988, kiedy to grupa amerykańskich żołnierzy stacjonowała w bazie sił powietrznych Hahn AB. nieopodal Morbach. Dobrze znali legendę o wilkołaku i kapliczce z nieustannie płonącą świecą. Pewnego wieczoru powracający z patrolu żołnierze zauważyli, że świeczka zgasła. Poszli dalej przed siebie i żartowali na temat potwora, nie biorąc sobie do serca lokalnej przestrogi.

Późno w nocy rozbrzmiały syreny alarmowe, które obwieszczały, że ktoś lub coś przedostało się na teren bazy. Strażnik, który udał się na miejsce spostrzegł wielkie zwierzę, podobne do wilka, stojące na swoich tylnych łapach. Bestia rzuciła mu złowrogie spojrzenie, po czym przeskoczyła przez 3 metrowe ogrodzenie i zniknęła w gęstwinach lasu.
Pies policyjny, który został przyprowadzony na miejsce zdarzenia, w celu wytropienia stworzenia, zaczął się dziwnie zachowywać i odmówił posłuszeństwa.
Od tamtej pory świeca w kaplicy cały czas płonie, a wilkołak nie pojawił się ponownie po dziś dzień.
Relacje świadków
Legenda, jak legenda, trudno stwierdzić co w niej jest prawdą, a co fikcją. Głównym winowajcą w całej tej opowieści jest z pewnością kobieta, która rzuciła klątwę na Thomasa. To właśnie za jej sprawą przemienił się w dwunożną wściekłą bestię rozszarpującą wszystkich na strzępy. Zdecydowanie lepszym wyborem byłby karaluch, nie wilk. Mam nadzieję, że smaży się za to w piekle.
Zdarzenie natomiast, które miało miejsce w bazie Hahn wydaje się już bardziej realne. Tym bardziej, że w sieci można znaleźć kilka wypowiedzi, ludzi którzy twierdzą, że stacjonowali w latach 90-tych w bazie Hahn w Morbach. Poniżej zamieszczam kilka przykładów takich komentarzy. Pozwoliłem sobie przetłumaczyć je na nasz ojczysty język.
Byłem Strażnikiem w Hahn od 86 do 90 r. i spędziłem sporo czasu w Morbach. Słyszałem wszystkie historie o wilkołaku, ale nigdy nie widziałem niczego co mogłoby świadczyć o jego istnieniu. Często przechadzałem się po obszarze, czasem nawet samotnie. Straszyliśmy dla żartu nowych opowieściami o wilkołaku, a później rozkazywaliśmy im iść na obchód pieszo. Jeden z naszych K-9 [tłum. pies policyjny) był wielkim, czarnym bouvier’em o czerwonych oczach. Zawsze wysyłaliśmy go naprzeciw nowicjuszy. – GMAC
Stacjonowałem w Hahn w 1992 r. Historie o Wilkołaku z Morbach są bardzo prawdziwe dla tamtejszej ludności. Baza znajdowała się w miejscu gdzie kiedyś leżała wioska. Według legend została ona przeniesiona dalej z powodu wilkołaka, który był nieustannym zagrożeniem dla jej mieszkańców.
Szczerzę uważam, że jakieś wielkie zwierze zamieszkuje tamtejsze tereny. Otrzymałem bardzo wiele zgłoszeń od pracowników bazy, którzy to widzieli. Pojawiało się zarówno w dzień jak i w nocy. Jedynymi dużymi zwierzętami, które tam żyły były dziki. Morbach jest bardzo zalesione. Drzewa rosną tak gęsto, że niektóre rejony nie można przemierzyć nawet piechotą. Trzy razy widziałem rozerwane ogrodzenie odgradzające od terenów, które były domem dla saren i jeleni, więc według mnie to zwierzę poluje na nie, tym bardziej, że często widywałem ciała zabitych jeleni. To wszystko co mam do powiedzenia na temat Morbach. Nie sądzę, że jest to wilkołak, tylko jakiś duży, dziki kot. – Venom012
Stacjonowałem w Hahn AB od 83 do 90 r. i często odbywałem obchód po lasach Morbach. Nazywaliśmy tego potwora MO-MO, i tak, szczerze wierzę, że coś dziwnego żyję w tych lasach. Możliwe że jest to duży pies, ale wiele razy widzieliśmy jak coś porusza się w głębi lasu i słyszeliśmy głośny skowyt. Mroziło to krew w żyłach i wtedy byłem ogromnie wdzięczny za moje M16. Całe to miejsce jest cholernie dziwne nocą. – Kayne
Stacjonowałem w Morbach od 91 do 93 r. Wraz z kumplem widzieliśmy coś w składzie bombowym co wygldało jak krzyżówka bull doga i małpy. Nie polubiło nas, gdy przyświeciliśmy mu reflektorami naszej ciężarówki. To nie miało sierści, było muskularne i szczerzyło na nas kły. Po chwili uciekło przez Igloo (wzmocniony magazyn). Nie myśleliśmy, że to wilkołak, ale kiedy opowiedzieliśmy o tym naszym miejscowym znajomym, śmiali się i mówili, że ten stwór to tylko legenda i byśmy już więcej nie pili w pracy. – Shane
Stacjonowałem w Hahn od 82 do 84 r. wraz wraz z 50thSPS [tłum. jednostka amerykańskich sił powietrznych]. Pewnej nocy razem z czterema innymi zostaliśmy wysłani na patrol do składu amunicji NATO. Wszyscy z wzniesienia obserwowaliśmy przez noktowizor linię ogrodzenia. Widzieliśmy coś co zdawało się nam na początku, że jest człowiekiem biegnącym w stronę ogrodzenia, przez które to coś przeskoczyło i wylądowało na czterech łapach jak wielki pies. Wszyscy byliśmy przerażeni. Cały incydent trwał około minuty. Nie wierzę w legendy, ale to było naprawdę dziwne – Jake
Nierozwiązana zagadka
Opinie oczywiście są podzielone. Jedni uważają, że legenda jest tylko historyjką, którą straszyło się nowicjuszy w bazie, inni, że w lasach Morbach grasuje dwunożna bestia, przypominająca wilkołaka.
Warto podkreślić, że do rozpowszechnienia legendy o wilkołaku przyczynili się głównie amerykańscy żołnierze, którzy rzekomo poczuli oddech bestii na własnej skórze. Napisał o tym Matthias Burgard w swojej książce pt. Das Monster von Morbach (tłum. Potwór z Morbach).
Z informacji, które udało mi się wyszukać w sieci można wywnioskować, że świeca w kaplicy płonie po dziś dzień. Niestety trudno to zweryfikować, ale postaram się to zrobić i wrócę z do Was z odpowiedzią na to pytanie w swoim czasie.
Jeśli interesują Cię podobne przypadki, przeczystaj również co zdarzyło się w Luther.
Źródło:
University of Pittsburgh Werewolf Legends from Germany, https://sites.pitt.edu/~dash/werewolf.html#morbach
http://www.phantomsandmonsters.com/2011/05/morbach-werewolf.html
Kilka innych źródeł z sieci