Historia ta została przekazana z drugiej ręki, przez szwagra naocznego świadka, który chciał pozostać anonimowy z powodu jego wysokiej pozycji społecznej.
„Wydarzyło się to ostatniej soboty około 12:00 w nocy. Wracał właśnie do domu w mieście Traverse po wizycie u swojego przyjaciela w Benzonii. Jadąc wzdłuż drogi Cinder, niedaleko miasta Bendon spostrzegł parę oczu, od których odbijało się światło przednich reflektorów. Zwolnił myśląc, że jest to jeleń stojący na środku drogi. Szybko zmienił zdanie. Obiekt był o wiele większy i ciemniejszy od jelenia. Mimo tego, że był już jakieś 100 metrów od stworzenia, nie wykonało ono żadnego ruchu. Zatrzymał samochód będąc już na tyle blisko zwierzęcia, że mógł zobaczyć je w całej okazałości. Stało nieruchomo, wpatrując się wprost w niego. Jedyne zwierze do którego mógł porównać to coś co zobaczył był ogromny, czarny wilk, tyle że… stojący wyprostowany na dwóch tylny łapach.
Obok niego leżał martwy jeleń. To coś mierzyło jakieś 180 – 190 cm wzrostu i miało bardzo ciemną sierść. Przez chwilę był przekonany, że ktoś robi sobie z niego żarty i celowo umieścił wielkie, wypchane zwierze na środku drogi. Nigdy przedtem przecież nie widział niczego podobnego, w dodatku zwierze stało w całkowitym bezruchu. Nie zdążył nawet dokończyć tej myśli, kiedy stwór powrócił na cztery łapy i szybko uciekł do lasu po przeciwnej stronie drogi.
Powiedział mi, że na minutę zastygł w miejscu, na samym środku jakiejś wiejskiej drogi zastanawiając się co do cholery się przed chwilą stało?! Zażartowałem sobie z niego pytając czy nie był czasem pijany tamtej nocy. Odpowiedział mi ze śmiertelnie poważną twarzą: „Nie… cokolwiek się wtedy wydarzyło, wydarzyło się naprawdę”. Oczywiście to było zanim zobaczyłem zdjęcia.
Stworzenie zostawiło ślady. Zrządzenie losu sprawiło, że tej nocy miał przy sobie cyfrowy aparat. Pokazał mi zdjęcia odcisków łap, które miały jakieś 18 cm średnicy. Umieścił w jednym z nich pocisk dla porównania wielkości. Ziemia była na tyle miękka, że ślady były widoczne kilka kroków od samochodu. Całe szczęście, bo nie miał zamiaru zapuszczać się w głąb lasu.
Od tamtej pory jest śmiertelnie przerażony na samą myśl przebywania nocą w lesie. Zapytałem go czy zwierze wydało jakiś odgłos, zanim uciekło, ale odpowiedział, że niczego nie słyszał.

Gdyby nie zdjęcia uznałby, że to po prostu wyobraźnia płata mu figle. Na pytanie czy mógł to być niedźwiedź odpowiedział „absolutnie nie”. Poluje na niedźwiedzie co roku, więc z całą pewnością wie jak wyglądają.
To jego historia. Wierzcie w to lub nie. Gdybym go dobrze nie znał i nie zobaczyłbym zdjęć, uznałbym, że postradał zmysły. Słyszałem piosenkę (The Legend of Dogman) i zeznania innych świadków, ale zawsze traktowałem to jako rodzaj rozrywki. Ta historia uzmysłowiła mi, że człowiek-pies nie jest tylko zmyśloną bajeczką.”
Źródło:
Strona Oficjalna Michigan Dogman stworzona przez Steve’a Cook’a. Na tą chwilę jej adres został przejęty, więc nie podaję go tutaj ze względu na możliwość ataku.