Weekend. Piękny, wiosenny weekendowy poranek. Idealny dzień by wybrać się na pieszą wycieczkę w góry, z dala od zgiełku miasta, codziennych problemów i obowiązków. Tylko my i natura. Natura, z której od czasu do czasu wyłania się coś co taki piękny wiosenny dzień zamienia w koszmar.
Strażnik lasu
Opowiem Wam dzisiaj historię, którą usłyszałem od mojej zaniepokojonej całym zdarzeniem koleżanki z pracy.
Luboń Wielki to dosyć częsty kierunek turystów ze względu na malownicze okolice oraz niezbyt wymagające trasy. Tego dnia jednak na jednym ze szlaków nie było nikogo, nikogo oprócz Agnieszki, spokojnej, racjonalnej kobiety, kochającej polskie góry.
Agnieszka rozpoczęła swoją wędrówkę w miejscowości Rabka-Zakryte, trasa prowadziła do schroniska na górze Luboń Wielki. Była sama, lubiła samotny trekking, mogła się w ten sposób wyciszyć, kontemplować naturę, rzeczywiście odpoczywać.
Przechodziła właśnie przez łąkę, mijała kapliczkę po swojej lewej stronie, przed nią ropościerał się las, w który miała właśnie wejść, gdy na jego skraju, na samym środku drogi zobaczyła psa. Siedział, bez ruchu, wpatrywał się w nią. Agnieszka stanęła jak wryta kilkanaście metrów od niego, serce zaczęło bić jak oszalałe gdy spostrzegła, że pies ma ludzką twarz.
Polski Dogman
Siedział nieruchomo wpatrując się w Agnieszkę. Był rozmiarów średniej wielkości psa o ciemnej sierści na ciele. Nic nadzwyczajnego na pierwszy rzut oka, jakiś pies z okolicznej wsi. Jednakże nie ciało, a głowa była tym co sprawiło, że Agnieszka musiała zapytać samą siebie „czy to aby nie jest sen? Czy to dzieje się naprawdę?”. Pysk z sierścią ułożoną w, jak to ujęła, szachownicę – ciemna sierść na przemian z sierścią jasną. Pysk, który nie był pyskiem, był ludzką twarzą. Ludzką twarzą z ludzkimi oczami.
Po krótkiej chwili Agnieszka oddaliła się szybkim krokiem w stronę kapliczki, upadła na trawę, rozglądając się nerwowo. Starała się uspokoić oddech i pozbierać myśli. „Co do jasnej cholery przed chwilą się wydarzyło?”.
Pomimo swojego przerażenia doszła do, mogłoby się wydawać irracjonalnego wniosku, że będzie kontynuowała swoją podróż. Nie było innej pobliskiej drogi, nie chciała iść przez las, bała się co może czaić się w jego mroku, ale stwierdziła, że okrąży to stworzenie, ścieżka była dosyć szeroka w tamtym miejscu i szybko się oddali. W końcu ten pies nie wydawał się agresywny, jedynie siedział i patrzył swoimi ludzkimi oczyma.
Demoniczny spokój
Wróciła tam. Siedział niewzruszony w tej samej pozycji, niczym posąg. Nie wydawał żadnego odgłosu, po prostu siedział i patrzył. Agnieszka pomyślała nawet, że być może to jakieś żarty, być może ktoś postawił tam kukłę by przestraszyć turystów i w tym momencie powstrzymuje się od śmiechu w krzakach.
Podeszła bliżej. To nie była figura, to było realne stworzenie z krwi i kości. Widziała jak oddycha, widziała rysy twarzy, oczy, które wpatrywały się już nie w nią, a w przestrzeń. Agnieszka szerokim łukiem i szybkim krokiem okrążyła zwierze, cały czas obserwując czy nie podejmie próby ataku. W momencie gdy była już za nim, stworzenie ożyło. Odwróciło się w jej kierunku, usiadło i ponownie zaczęło wpatrywać się w nicość.
Nie zastanawiała się ani chwili dłużej, szybkim, ale spokojnym krokiem (wiedziała, że nie należy uciekać) oddaliła się w stronę schroniska.
Tutaj opowieść się kończy. Agnieszka nie spotkała już nigdy później tego stworzenia. Ze schroniska wybrała całkiem inną drogę powrotu, by nie kusić losu.
Niestety nie udokumentowała tego doświadczenia w żaden sposób. Nie dlatego, że nie miała ze sobą telefonu, ale była przerażona, obawiała się, że gdy tylko spróbuje zrobić zdjęcie, stworzenie rzuci się na nią. Wiedziała, że nie jest zwykłym zwierzęciem, a inteligentną istotą. Po prostu to czuła.
Jej opowieść pozostanie tylko opowieścią. Osobiście jej wierzę, ponieważ znam ją, wiem jaką jest osobą, przez co wiem, że nie miała żadnych motywów by wymyślać historie, które nie miały miejsca w rzeczywistości.
1 komentarz
Niesamowita relacja!
Kojarzyła mi tutaj się nieco podobna opowieść z Wielkiej Brytanii, gdzie jakieś małżeństwo napotkało nocą na środku drogi konia z ludzką twarzą. Nie był to centaur, tylko właśnie koń o ludzkim obliczu na końskiej szyi.