Wycieczka – Cross Village, Michigan, USA 1967

od ReWulver
0 komentarz
mroczny las

Poniższy opis powstał na podstawie zeznań świadków zdarzenia.

Lato, rok 1967. Do małej wioski Cross Village w stanie Michigan (USA) przybyła grupa młodych ludzi. Hipisi, którzy przyjechali tutaj pomalowanym w kwiaty i psychodeliczne wzory wanem, z  komuny w północnym Ohio. Poszukiwali dogodnego miejsca, najprawdopodobniej do osiedlenia się ich wspólnoty. Miejscowi byli w stosunku do nich nieco podejrzliwi, była to w końcu jedyna grupa hipisów jaką kiedykolwiek widzieli. Jednak pomimo swojego kolorowego pojazdu, długich włosów i dziwnych ubrań młodzi nieznajomi okazali się bardzo uprzejmymi, serdecznymi i dobrze wychowanymi ludźmi.
W krótkim czasie każdy z mieszkańców wioski wiedział, że rozbili się blisko wybrzeża jeziora Michigan na końcu nienazwanej drogi.

Uśmiech bestii

Jakiś tydzień po ich przyjeździe miejscowy policjant postanowił złożyć im wizytę z prośbą o przestawienie wana w bardziej dogodną lokalizacje. Kiedy przyjechał, na miejscu nie było nikogo prócz strażnika leśnego, który zbierał pozostawione śmieci. Strażnik był tam już godzinę wcześniej i zastał młodych ludzi pakujących w panicznym pośpiechu swoje rzeczy. Kiedy zdziwiony ich zachowaniem zapytał co się stało, jedyną odpowiedzią jaką otrzymał było wskazanie przez jednego z nich śladów psich łap na piasku wokół wana. Dziewczyny były tak przerażone, że nie potrafiły wykrztusić z siebie słowa. W końcu jeden z mężczyzn, zebrał się w garść by opowiedzieć o niepokojącym i niecodziennym zdarzeniu.

W noc przed wyjazdem,  grupka przyjaciół  imprezowała do późnych godzin nocnych. Około 3:00 nad ranem wyłączyli radio i zaczęli układać się do snu. Nagle ciszę przerwał odgłos kroków na zewnątrz. Coś zbliżało się do ich samochodu. Po krótkiej chwili usłyszeli drapanie po tylnych drzwiach. Krew zamarła im w żyłach. Jeden z nich podczołgał się do okna i wyjrzał na zewnątrz.

„To coś zaglądało do środka!” mówił młody mężczyzna ze łzami w oczach. „Przeraziło nas na śmierć!” – krzyczały dziewczyny – „wpatrywało się w nas i wyglądało zupełnie tak, jakby się… uśmiechało! Szybko odskoczyłem od okna, opadająca zasłona, zakryła koszmarną bestię” – powiedział.

Zaraz po tym usłyszeli niski, gardłowy warkot, podwójne, mocne uderzenie w drzwi, po czym nastąpiła głucha cisza. Żadne z nich nie spało już tej nocy.

Źródło:

Opis zaczerpnięty z nieistniejącej już strony Michigan Dogman

Zobaczy również to

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.